Strona główna Ciekawostki Legendy łańcuckie i z okolic: Źródła pełne cudów

Legendy łańcuckie i z okolic: Źródła pełne cudów

1024
0

Jaka jest historia studni Jakuba w Krzemienicy? Jak pewien Żyd odzyskał wzrok i jak pewna wdowa z Wysokiej odratowała chorą córę? Oto dawka legend o wodach leczniczych z łańcuckiego regionu.

Pewien domokrążca, wyznania judaizmu, handlarz pijawek, zamieszkiwał w Łukawcu. Zachorowało mu się jednak na oczy. Przywołał wówczas swego sąsiada i powiedział, aby ten mu przyniósł wody z studni od Kuby z Krzemienicy. Żyd przemył nią oczy i znów był zdrowy. Potem jego wybawca, stary pijak, rozpowiedział wszem i wobec, że tak naprawdę, to woda ta pochodziła z jego własnej studni. Handlarz rzekł na to: „Wiara mnie uzdrowiła”. Przejeżdżając przez Krzemienicę zawsze już odwiedzał studnię Jakuba i modlił się po ichniemu.

Studnia ta została obudowana przez Szubarta – mieszkańca Krzemienicy. On to nakrył ją dachem. Wokół źródła od zawsze krążyły legendy. Ponoć w najgorszą suszę, w tym źródle zawsze było pełno krystalicznej wody. Według wierzeń ludowych, ta woda leczyła. Później wybudowano tam także kapliczkę i postawiono figury świętych. Pątnicy odwiedzali to miejsce w czasie odpustów. Modlili się wtedy i pili wodę, zabierali ją nawet do flaszek, a także przemywali nią oczy. Pojedynczy pątnicy zjawiali się tu nawet do 1971 roku. Wraz z zmniejszeniem się pobożności zabrakło odwiedzających.

Za czasów księdza Wojtasika, w obawie przed kradzieżą, zabrano figury świętych spod studni i ukryto na plebanii. W roku 1965 – Agata Kostka – właścicielka ogrodu, w którym stała studnia, zaznała przygody podczas nabierania wody. Często korzystała z tamtejszej studni na cele domowe, po zabraniu figur zaprzestała modlitw, gdyż jak mówi: „Nie było do kogo”. Myślał, czy by nie przynieść obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej ze swej izby. Skończyło się na chęciach, ale pewnego dnia nabierając wody, usłyszała nad głową: „Jeszcześ mnie nie przyniosła?”. Agata natychmiast przyniosła obraz i umieściła go na ścianie studni.

Jest też historia ze wsi Wysoka. Pewna wdowa z tamtych strona miała chorą córkę. Stosowała różne zioła i preparaty, nic to jednak nie dawało. Zdarzyło się jednak, że w Ubieszynie pojawił się przy studni obraz Matki Bożej. Mówiono, że cudowna studnia to element marketingowej kampanii pewnego karczmarza. Miała ona przyciągać mu klientów. Do świętej wody zbierały tłumy wiernych, którzy pili, modlili się, jedli i śpiewali. Wdowa wysłała tam też parobka po wodę dla chorej. Ten z niemałym trudem dotarł do studni i nabrał z niej wody. Nie udało mu się jednak z nią wrócić, bo rozbił dzbanek.

Przestraszony nabrał wody z lokalnego źródełka i zaniósł do domu. Wdowa natychmiast pochwyciła naczynie i napoiła z niego córkę. Ta ozdrowiała po kilku dniach i wstała z łózka o własnych siłach.

Legendy na bazie książki „Legendy regionu łańcuckiego”, autorstwa Franciszka Frączka ps. Słońcesław z Żołyni.