Maksio to 17-miesięczny chłopiec, który tyle co powrócił do Łańcuta z sześciodniowych wakacji, był szczęśliwym chłopakiem i nic nie wskazywało na to że dojdzie do tragedii… Rodzice obarczają winą Szpital w Pucku. Jego dyrekcja czeka na wyniki sekcji zwłok zmarłego pacjenta. Sprawą zainteresowała się także pucka prokuratura.
W piątkowe popołudnie chłopiec poczuł się gorzej, zaczął gorączkować i bardzo ciężko mu się oddychało, zapobiegawczy rodzice postanowili udać się z dzieckiem do lekarza po czym wrócić, taką mieli nadzieję – powrócić do domu. Szpitalu Powiatowym w Pucku na izbie przyjęć doktor po przebadaniu dziecka stwierdził że nic mu nie dolega i że ma jedynie katar, który spływa do krtani co powoduje duszności.
A potem usłyszeliśmy, że możemy spokojnie wyruszać w drogę do domu. Na miejscu, w Łańcucie, powinniśmy kupić inhalator i postawić w pokoju dziecka garnek z wodą. Lekarka podała dziecku leki, które miały pomoc w oddychaniu po czym zaleciła rodzicom aby zachować spokój i odprawiła ich do domu.
Maksio powrócił do domu, oddychało mu się coraz gorzej, po chwili jak rodzice położyli się spać zauważyli, że Maksio przestał oddychać, mimo długiej reanimacji chłopakowi nie udało się przywrócić funkcji życiowych.
Obecnie wszczęte zostało śledztwo w sprawie narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia i nieumyślne spowodowanie śmierci dziecka przez lekarza Szpitala Powiatowego w Pucku.
Rodzice założyli blog internetowy na którym będą informować o rozwoju wydarzeń oraz postępowaniu śledczych.
www.maksio.net